Johnny Pollack Johnny Pollack
263
BLOG

Profesor Woland pilnie potrzebny!

Johnny Pollack Johnny Pollack Polityka Obserwuj notkę 10

     W filmie Mela Gibsona „Pasja” jest pokazana scena, kiedy to przed oblicze króla Heroda doprowadzony zostaje Jezus Chrystus. Zblazowany król żydowski, w przerwie między występem tancerek a biesiadą, chce zobaczyć jakiś cud w wykonaniu aresztowanego. Takim właśnie zblazowanym „królem” naszego kraju chciał być Donald Tusk. Wbrew temu co zadeklarował 28 stycznia, pragnął zaszczytów jakie niesie ze sobą prezydentura. Chciał z całego serca być malowanym władcą, który za nic nie odpowiada, nie musi się wysilać a i tak wszyscy będą mu się kłaniać w pas i zapraszać na uroczystości. Swoim panowaniem nie zagrażałby porządkowi europejskiemu, przeciwnie, podobnie jak Herod zawsze wiedziałby, z której strony wieje wiatr, komu zatem trzeba się podlizać, żeby spokojnie panować dalej. Tymczasem wszystko prysło jak bańka mydlana…

    Wujek Wołodia, z którym tak przyjemnie się konferowało 1 września w Sopocie nie pomógł. Ze strony zachodnich partnerów też zawsze wiatr w oczy. Przed eurowyborami Frau Merkel zadawała się ostentacyjnie z „wypędzonymi” sztajnbachowcami, w tym roku zaś zachciało się szwabom dawać mu nagrodę Karola Wielkiego. Chyba tylko po to, żeby Jacek Kurski miał o czym mówić w kampanii, gdyby dziadek z Wehrmachtu po raz drugi nie wypalił. A w kraju? Budowana z takim mozołem ABW widocznie nie daje rady „starej gwardii”. Jedyne wyjście – ucieczka do przodu. Tusk przypomniał sobie, że jest premierem, że konstytucja daje mu władzę i że może reformować państwo, czyli uświadomił sobie, że mówi prozą. Co prawda te ogłaszane szumnie przez Boniego M. i Vincenta z Londynu („Halo, halo! Tutaj Londyn, tutaj Londyn, ona czarna a on blondyn!”) projekty to nic innego jak rozpaczliwa próba klajstrowania walących się finansów, ale zawsze będą mieli co wałkować w „Loży prasowej” w TVN24. Są też plusy: nie trzeba się będzie uczyć na pamięć przed debatą ze złym Kaczorem cen chleba, marchwi, liczby bezrobotnych, wielkości dziury budżetowej, liczby osób, którym odmówiono opieki medycznej, lekarstw na raka i innych takich rzeczy.

    Kto zatem będzie musiał robić sobie ściągi? Czy „stara gwardia” namaści Komorowskiego? Czy to właśnie on będzie miał za zadanie powstrzymać Lecha? 

    Tymczasem w mediach co rusz dyskutuje się o tym co zrobić, aby społeczeństwo polskie uczynić bardziej obywatelskim, odpowiedzialnym za swój kraj. 28 stycznia w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” zaproszeni goście również poruszali ten temat. Zawsze po tego typu dyskusjach w telewizji odczuwam niedosyt. Nawet kiedy dyskutanci ocierają się o ciekawe konkluzje mam wrażenie, że coś nie pozwala im dotknąć sedna sprawy i wyłożyć „kawę na ławę”. Ostatni program Pospieszalskiego miał swój wymiar symboliczny – zawierał w sobie istotę czasów, w których żyjemy. Poza zaproszonymi gośćmi (wśród nich Paweł Śpiewak i Barbara Fedyszak – Radziejowska) , którzy z otwarta przyłbicą wygłaszali swoje poglądy w studio, redaktorzy programu łączyli się on – line ze znaną blogerką Kataryną. Dlaczego mówię o wymiarze symbolicznym tego programu? Ano to właśnie anonimowi (mniej lub bardziej) blogerzy są dzisiaj czołówką jeśli chodzi o celne opisywanie rzeczywistości. Osoby publiczne – dziennikarze, naukowcy, ludzie kultury nawet jeśli odkryją prawdę o polskiej polityce – boją się mówić o niej wprost. Boją się zarzutów o oszołomstwo. Nie chcą narażać swoich karier i pensji. Dlatego zawsze w odpowiednim momencie podczas telewizyjnej lub radiowej dyskusji ugryzą się w język, zakończą w pół zdania, nie dopowiedzą. Co najwyżej mrugną okiem. Jeśli elity są tak tchórzliwe to jak mogą oczekiwać od społeczeństwa odwagi i obywatelskiej postawy? Z jakiej racji zwykły mieszkaniec naszego kraju ma narażać się i swoją rodzinę, skoro widzi jak profesor w telewizji trzęsie portkami przed nazwaniem szamba po imieniu. 

    Skoro rozpocząłem od klasyki to do klasyki dalej będę się odnosił. Polska potrzebuje dziś „pokazu czarnej magii ze zdemaskowaniem”. Kto czytał „Mistrza i Małgorzatę” wie o czym piszę. Potrzebujemy dziś profesora Wolanda i jego świty, aby w blasku reflektorów wykonali to czego boją się elity. Pokazali wreszcie w pełni czym jest III RP. Bez upiększania i koloryzowania. Takich Wolandów jest mimo wszystko dużo. To nie tylko anonimowi blogerzy. W końcu tacy ludzie jak np. Krzysztof Wyszkowski czy Andrzej Gwiazda nie boją się odważnie analizować rzeczywistości. Łączy ich jednak z anonimowymi blogerami jedno – wszyscy siedzą w jednym getcie, z którego jeśli się wychylą dostaną po uszach. Tak to jest wymyślone. Jeśli ktoś pokaże swoje talenty – zostanie utrącony. Przykład usuniętego z IPN Sławomira Cenckiewicza mówi wszystko. A przecież miał szczęście – nikt nie odebrał mu prawa wykonywania zawodu jak kiedyś dr Dariuszowi Ratajczakowi. A Paweł Zyzak? Najpracowitszy student, najlepsza praca magisterska i nawet roboty przy ksero w IPN nie mógł zachować. A tabuny profesorów i doktorów od siedmiu boleści wysiadują w stacjach telewizyjnych i plotą bzdury na temat naszej transformacji. Tylko po to, aby uwiarygodnić się przed kimś („stara gwardia”), że zasługują na swoje stanowiska, pensje itd. Dlaczego zatem społeczeństwo nasze otumaniane regularnie przez takich „ekspertów” ma nagle wykazać się obywatelską odpowiedzialnością? Nawet jeśli „gniew ludu” osiągnie stan wrzenia, to pseudo – elity przystąpią do pacyfikacji. Zupełnie jak w 1980 r. dowieziono do stoczni „ekspertów” aby trzymali pieczę nad durnymi robolami tak samo dziś kontroluje się aby prawda nie wyciekała do mas.

    Nie zbudujemy społeczeństwa obywatelskiego jeśli nie dokonamy rytualnego wyturlania, porąbania i spalenia okrągłego stołu z naszej rzeczywistości i z naszych umysłów. Przemiany roku 1989 musimy zacząć traktować tak samo jak „polski październik” 1956, jak gierkowskie „Pomożecie?” skierowane do stoczniowców, do których wcześniej strzelali jego koledzy, jak porozumienia gdańskie, których władza od początku nie chciała dotrzymywać. Rok 1989 jest po prostu kolejnym etapem mutacji komunizmu – który prowadzi nas do ustroju Chińskiej Republiki Ludowej czy putinady. Kto spośród mainstreamowych dziennikarzy odważy się pójść drogą Kataryny, Aleksandra Ściosa i innych blogerów i w czasie największej oglądalności zorganizuje nam wolandowski pokaz czarnej magii ze zdemaskowaniem?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka